Teraz chwilowo Jul odpoczywa od pisania literek, czytania prostych czytanek, nauki wierszyków, konkursów, kółek zainteresowań itd...
I jak to jest mieć 6-latka w pierwszej klasie?
Ja tylko oczywiście mogę pisać o nas, o naszych doświadczeniach, bo nie dość, że każde dziecko jest inne, to każda klasa jest inna, każdy nauczyciel ma inne podejście, każda szkoła ma swój plan nauczania nie mówiąc już o środowisku w jakim dziecko się znajduje, a skończywszy na atmosferze w domu i wsparciu jakie daje się dziecku.
Oto jaki był nasz plan na przygotowanie się i przejście pierwszych miesięcy w szkolnej ławie:
- Tak na prawdę to już podejmując decyzję o pójściu do zerówki zaczęła się dla nas przygoda ze szkołą. Znając zamiary Ministerstwa Edukacji zdecydowaliśmy, że Jul pójdzie do szkolnej zerówki - w szkole w której później będzie chodziła do pierwszej klasy.
I to była dobra decyzja. Przejście do pierwszej klasy nie było szokiem, Jul widzi dalej znajome twarze na znanych sobie korytarzach, a po południu gdy idzie do swojej szafki by się przebrać, czasem zagląda do swojej "Pani z zerówki", by się przytulić i opowiedzieć co słychać.
A ważną jeszcze rzeczą okazało się wspólne przejście kilkorga dzieci z zerówki do pierwszej klasy. - Kolejna ważna rzecz to stworzyć dobrą atmosferę wokół pójścia do szkoły - przedstawić dziecku instytucję szkoły jako miejsce przyjazne, ale też z nowymi wyzwaniami, zadaniami i obowiązkami. Bardzo często organizowane są dni otwarte - idźcie razem, zobaczcie klasy, porozmawiajcie z nauczycielami, zajrzyjcie nawet do dziecięcych toalet. To w końcu tutaj Wasze dziecko będzie spędzać większość dnia. I najważniejsze w tym punkcie: Unikajcie rozmów przy dziecku typu - "o jakie biedne dziecko, zabiera się mu rok dzieciństwa..."!
- Rozmawiajcie, opowiadajcie, zaciekawiajcie - to chyba oczywiste, ale warte zapamiętania. My opowiadaliśmy Julce jak to było "za naszych czasów". Oglądaliśmy zdjęcia, filmy.
Od Babci i Dziadka Jul dostał "ELEMENTARZ" Mariana Falskiego i od niego zaczęliśmy "naukę czytania". - Nie wspomnę już o gazetkach edukacyjnych, dostępnych w każdym markecie, kiosku, empiku. Nas akurat Julka sama naciągała - nie wiem czy są dzieciaki które potrafią obojętnie przejść obok stoiska z kolorowymi książeczkami, naklejkami itd:) To robi się samo:).
- Pójście do szkoły jest wydarzeniem dla całej rodziny i warto też w domu zaznaczyć tę zmianę.
Stworzyliśmy Julowi więc kącik naukowy - biurko, krzesło, lampka, nowe akcesoria biurowe i własny profil w laptopie (na własnego laptopa przyjdzie jeszcze pora). Takie miejsce motywuje do pracy w nim! - A teraz przechodząc już do wydarzeń w szkole - wspierajcie, chwalcie, doceniajcie to bardzo ważne. Nie ma chyba dziecka które nie chciałoby być chwalone. My dorośli też przecież lubimy pochwały ;) Przychodząc po Jula do szkoły rozglądałam się czy na korytarzu nie ma nowych prac. Oczywiście chwalę jej pracę i razem często oglądamy prace innych dzieci.
Jest i druga stronę tego medalu - zdarzało się, że Jul zapominał zrobić szlaczek w zeszycie, albo nie zaznaczył które zadanie jest do zrobienia w domu i takie sytuacje dawały okazję do rozmów o obowiązkowości i konsekwencjach. Tu nie ma kar, jest tylko przykra konsekwencja (jedynka?) - tak samo jak w życiu. - Kolejna ważna rzecz dla nas to: nie przeciążać. W tym roku Jul chodzi tylko na jedne pozaszkolne zajęcia dodatkowe (notabene odbywają się one na terenie szkoły) - na tańce na które chodziła już w zeszłym roku. Myślę, że na dodatkowe zajęcia pozaszkolne ma jeszcze czas. 6-latki mają wiele nowych umiejętności do opanowania i nie chcieliśmy dodatkowo obciążać Julki zewnętrznymi cyklicznymi zajęciami.
- Dla mnie ważna też jest nasza postawa i zaangażowanie w szkole, mimo tego, iż miałam świadomość, że ten semestr nie będzie łatwy (ze względu na moje zdrowie), wiedziałam, że chcę się angażować w sprawy szkolne i na tyle na ile się dało - robiłam to. Angażowałyśmy się też w różne konkursy klasowe i międzyklasowe, kiermasz świąteczny itp (to raczej była moja rola niż rola Taty).
To ważne żeby dziecko widziało, że uczestniczymy w jego życiu - a przecież szkoła jest jego częścią. - Ruch to zdrowie!
Stara prawda - warto choć pół godziny poświęcić na codzienny spacer szczególnie, że dzieciaki w zasadzie rozpoczynając życie ucznia zmieniają tryb życia na siedzący. - Ostatnia sprawa jest niemniej ważna niż pozostałe i wciąż zaskakuje mnie jej istotność!
A chodzi o żywienie! Ważne jest to co nasze dziecko je- i w szkole i w domu. I nie wiem czy w ogóle powinnam o tym tu pisać. Bo to temat na kilka ładnych postów....
No ale najważniejsze z tego tematu to ograniczenie a najlepiej wyeliminowanie cukrów prostych.
My zastąpiliśmy cukier ksylitolem.
Jul nie dostaje do szkoły słodyczy! Tradycyjnie dostaje kanapki, warzywa, owoce, orzechy i wodę!
Napiszę Wam tylko, że łatwiej się z nią współpracuje kiedy nie je słodyczy;).
A kiedyś jeszcze podzielę się naszymi przejściami żywieniowymi.
I tak wyglądają chyba najważniejsze moje spostrzeżenia i rady na początek szkoły.
No comments:
Post a Comment